połowa IV panela(u)
Pomimo intensywnego tygodnia, oraz weekendu spędzonego uczciwie w szkole od rana do nocy, udało mi się dobrnąć do połowy panelu Cafe. Przyznaję że dziś same backstitche malutkich okienek nad wejściem o mało mnie nie dobiły - niemal cały wieczór dłubałam tych kilka kresek !!!! Jakoś traumatycznie je przeżyłam. Chyba będę musiała sobie zrobić ze dwa dni przerwy w dłubaniu.
wychodzi pieknie!!!:)
OdpowiedzUsuńPiękne. Sama mam słabość do Powella". Popełniła" jego 4 obrazki i wysiadłam przy ostatnich backstitch-ach. Miałam zrobić sobie kilkudniową przerwę i trwa ona już pół roku:) A do wykończenia mały kawałeczek!
OdpowiedzUsuńAle zachęcona Twoimi postępami, pewnie go zaraz wykończę.
śliczne, choć zupełnie nie w moim typie :P
OdpowiedzUsuńTwoje powellki są cudne
OdpowiedzUsuńDziewczynki - bardzo potrzebne mi jest akurat dziś Wasze wsparcie. DZIĘKUJĘ.
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy negatywnie zareagowałam na backstiche, które do tej pory sprawiały mi niesamowitą radość. Aż byłam zaskoczona gwałtownością swoich reakcji: miałam ochotę gryźć i kopać. Dobrze że nie było obok nikogo......
Obrazek wychodzi pięknie, ale faktycznie te backstitche i mnie by dobiły....
OdpowiedzUsuńNo bo to niesprawiedliwe: już niby wszystko gotowe, a tu trzeba tę cieniutką nitkę zmusić do posłuszeństwa i cierpliwie kłaść ścieg po ściegu. Wolno to się robi, nitka się sprzeciwia... Nic dziwnego, że Cię cholera wzięła, ale dokończ, bo ładne :-)
OdpowiedzUsuńAnia znów pięknie powellkuje
OdpowiedzUsuńa mi z wrażenia tchu brakuje
ach jakbym chciała mieć tony wolnego czasu i móc zrobić sobie któryś z krzywych domków, dobrze, że mogę na Twoje cudeńka popatrzeć, dziękuję
oj niesprawiedliwe te backstitche, to prawda: tyle nitek, niteczek ... Ale już nieco odpoczęłam od kreseczek i w weekend z nowymi siłami się zabiorę za dalszy etap.
OdpowiedzUsuńDziękuję za cenne wsparcie :)