Utknęłam. No po prostu utknęłam działkowo-grabinowo.
Każdą wolną chwilę spędzam w terenie porządkując ogród po zimie, przygotowując do sezonu. Robię nowe nasadzenia, grabię liście z rabat (spomiędzy kilometrów kory wybieram liście brzozy... czaicie temat???), nawożę. Mam mnóstwo energii i pomysłów.
Oby sił starczyło.
W tym wszystkim nie mam kiedy robótkować :( Nijak nie mogę zabrać się za igłę jak się napielę, namacham łopatą, grabiami i grackami. Do tego taczki i kilometry z ziemią, chwastami i inne. Wiadomo: jak na działce.
Żeby było jasne: nie narzekam!!!! Daje mi to takiego kopa jak mało co w tej chwili!
Tylko chciałam wyjaśnić że igła nie mieści mi się w kalibrze łopaty. Przepraszam :(
Dzisiaj Koleżanka mi powiedziała że tak już będzie do końca mojego życia. Skoro raz zaczęłam, to już koniec. Potem utrzymanie będzie jeszcze bardziej czasochłonne.... Hmmmm....
A mi jeszcze rano się wydawało że tydzień, dwa obrobię się i już! Usiądę z kawką i będę obserwować jak rośliny rosną.....
Głupia, oj głupia Anka.
Podjęłam decyzję że muszę się wyprowadzić z robókowego bloga z moimi wynurzeniami działkowymi. Bo to nie po drodze ze strategią i taktyką pokazywania wydziobanych prac. A w tym roku działkowych wpisów będzie mnóstwo.
Zatem przenoszę temat działkowy na blog działkowo-ogródkowy.
Będzie miał formę kalendarzowo-kronikarską. Dość ... szczegółową.
Lubię wracać do wpisów z ubiegłych lat i miesięcy, okraszonych treścią i zdjęciami. Lubię sobie porównać jak bardzo zmieniło się otoczenie o które tak walczę.
I tyle na tę chwilę. Zapraszam do konstruktywnej krytyki i komentowania.
środa, 18 kwietnia 2012
sobota, 7 kwietnia 2012
poniedziałek, 2 kwietnia 2012
story z modrzewiowego domku
no i stało się: trzeba było pojechać na działkę i wreszcie rozejrzeć się jak domostwo zniosło zimę.
Przyznaję że nie najgorzej.
Nie powiem - trochę roboty jest z tymi luksusami i uruchamianiem i zamykaniem domu.
Oczywiście jeszcze sprzątanie całego domu zostało .........
No ale najważniejsze że zaczęliśmy. I Święta Wielkanocne spędzimy w całości właśnie na Grabinie :)))))
Przyznaję że nie najgorzej.
- sikory zeżarły słoninę wywieszoną w mrozy,
- znakomita większość roślin przeżyła zimę
- ta część która jej nie przeżyła wyleci z hukiem
- ta część co jeszcze się waha też wyleci - nie potrzebuję słabych jednostek
- kretów/nornic i innych ryjkowców brak (la, la, la!!!)
- koty się żenią
- leszczyna kwitnie jako i brzozy
- rabarbar wyłazi
- część krokusów wylazła i przekwitła; inna część dopiero wychodzi
- cebulice i puszkinie zabierają się do kwitnienia
- drzewa zostały podcięte
- w ramach planowanych czynności dwa tygodnie temu usunęliśmy wielgachną brzozę która położyła się na płocie (oczywiście za pozwoleniem i pisemnym błogosławieństwem organów)
- gałęzie popaliliśmy,
- filtry i termy przeczyszczone
- ciepła woda uruchomiona
- wrzosy przycięte (ale są teraz piękne :) )
- trawy i inne chaszcze jesienne wymiecione
- w domu nawet dzięki ciepłej wodzie wstępne sprzątanie zrobione (lodówka!!!!)
- nowy regał ustawiony
- stary regał wywieziony
Nie powiem - trochę roboty jest z tymi luksusami i uruchamianiem i zamykaniem domu.
Oczywiście jeszcze sprzątanie całego domu zostało .........
No ale najważniejsze że zaczęliśmy. I Święta Wielkanocne spędzimy w całości właśnie na Grabinie :)))))
Subskrybuj:
Posty (Atom)