Ostatnio dużo mi się działo. Już pomijam że przechodzę jeszcze wciąż okres aklimatyzacji do pogody w Polsce upływający w ciepłym kraju urlop spowodował, że jak wróciłam do Polski wydawało mi się że lada moment zaczną się święta! Zaczęłam więc szybkie przygotowania dziergalnicze. Wydłubałam małe, świąteczne popierdółeczki do naklejenia na kartki świąteczne. Nie wiem ile ich jeszcze zrobię w tym roku, ale będę dzielnie dłubać korzystając z tych samych schematów.
Poza tym postanowiłam, że w tym roku wreszcie zrealizuję prezent dla Pana Witka. Pan Witek opiekuje się domkiem mojej Cioci, w Bieszczadach. Ilekroć korzystamy z gościnności mojej Cioci, Pan Witek odwiedza gości, organizuje nam czas (kuligi nocne mroźną zimą, sanna w dzień, grzybobranie w dzikich górach, kawa przy kominku i niekończące się pogawędki a i coś mocniejszego dla rozgrzewki też ) Pan Witek jest koniarzem, a do tego artystą z zamiłowania. Kocha prace w drzewie, ostatnio kuje ale najbardziej kocha zwierzęta. Wie że dłubię - ilekroć jestem w górach 'nakrywa' mnie na wyszywaniu xxx.
Raz wyraził życzenie żeby mieć konia. Ale jest dyskretny więc się nie dopomina. A ja postanowilam, że skoro jest schemat który mi się podoba to wreszcie się za nie zabiorę /musicie wiedzieć że konie najbardziej lubię oglądać w TV lub na łące...
I zrobiłam. I wyszły mi. I uważam że są piękne - ładniejsze niż w oryginale /ach ta skromność .... / Sama dobierałam kolorystykę z mulin Anchor.
I ostatnio... oczywiście Mcmela zrobiła zamieszanie - zamorduję tę Babę: wyjaśniła mnie, prostemu człowiekowi, o co chodzi w tym Round Robin. I zrobiła to jeszcze w taki sposób że zaraz się włączyłam do zabawy, bo mnie porwała! I już się doczekać nie mogę, i muliny już mam, i tylko obrobić kanwy nie ma kiedy ....
A tu jeszcze muszę dla Mamy, Siostry i Mamy mojego Pana wyszyć ozdoby świąteczne... Ło matko, ile roboty!
Do pracy, do pracy!!