Inne miejsca

niedziela, 31 października 2010

Picoti Picota: Sur les toits…

Skończony i wyszyty. Teraz już tylko oprawa :)

Raw Linen 32ct Belfast, DMC 3865 & Anchor 905
W:29cm, H: 7cm


Nie muszę chyba mówić jak przyjemnie mi się wyszywało ten drobiazg? C U D O W N I E! W kolejce stoją chyba wszystkie schematy tego projektanta. Zwłaszcza kury :D

sobota, 23 października 2010

Inspiracja tablicą

Pewnego dnia sierpnia pojechałam do Mamy. A Ona mówi:
- Wiesz taki ładny sznurek kupiłam. No mówię Ci: konopny, włochaty śliczny!
- ????? /w końcu moja Mama w gospodarstwie ogrodniczym ma mnóstwo sznurków, dlaczego zachwyca się jednym konkretnym i aż musiała go kupić????/
- Bo sobie pomyślałam że można by ten sznurek tak w ramie umieścić ...  i wiesz spinaczami do bielizny do sznurka przyczepić zdjęcie, albo rachunek ... taką tablicę zrobić zamiast tej okropnej korkowej.
- !!!!!!!!! /już mi zaczęło świtać i przed oczami stanął obraz z blogu/
- Bo ja mam taką ramę co stoi w piwnicy, i nie wiem co mam z nią zrobić, jak się nie da to wywalimy na śmieci. Ale zdrowa jest, może trochę koślawa ale bez korników, szkoda jej. No weź pomyśl co z tym zrobić, bo ja w internecie na jednym blogu widziałam ....
- Na Zielonym Kuferku???
- No!!!!!
- A ja mam mnóstwo fajnego lnu co do wyszywania się nie nadaje. Można go użyć.
itd. itd .... jak to w rozmowie między dwoma Zakręconymi.

Do tej pory zachodzę w głowę jak moja Mama trafiła do Marii. Ostatecznie skoro każda z nas wpadła wśród miliona blogów na jeden ten sam. I wypatrzyła na nim tę jedną tablicę. I ta jedna tablica nam utkwiła w pamięci. I nawet po cichu myślałyśmy jakby tu tę tablicę zrobić. To tablica musiała powstać. Nie było mowy że nie. Zainspirowana została oczywiście tablicą Marii: Ku pamięci.

Mama pokazała mi ramę i myślałam że się poddam. To było to okropne, brązowe krzywe paskudztwo co wisiało z 10 ostatnich lat na ścianie ze sztucznymi kwiatkami. Kolor.... kasztanowy.
A mi kasztanowy aktualnie do koncepcji wcale, a wcale nie pasuje.
Zachodziłam w głowę co zrobić a się nie narobić i odmienić paskudę. Ostatecznie oczywiście stanęło na ręcznym szlifowaniu.
Szlifowałam ja, szlifował Tata Połamańca, podczas urlopu szlifowałam znowu ja. Łącznie spędziliśmy nad odzyskiwaniem oryginalnego koloru 22 godziny. Z czego pół godziny trwało przeszlifowanie największych powierzchni szlifierką. Reszta wiadomo: papier ścierny w łapkę i hej do przodu! Najgorsze były oczywiście kąciki.  A ramy rozkładać nie chciałam bo była tak koślawa że bałam się iż jej potem w żaden sposób nie poskręcam.



Tutaj pomalowana już białą, transparentną farbą.



Potem to już szybka piłka: docięcie płyty pilśniowej, ocieplina na płytę, len przypiąć zszywkami do płyty,


rozciągnąć sznurki,



oprawić w ramę,
 I oto jest:

Mam swoją tablicę którą wywiozę na Grabinę do domku i tam nadam jej jeszcze szlifu: lawendę przywieszę, jeszcze zdjęć trochę a pewnie i suszona gałązka i kawałek serwetki się znajdzie na tablicy. Taki bałaganik który ma znaczenie dla Właścicieli.


Dziękuję za pozytywny odbiór Laury :) Cieszę się że również uznałyście tę pracę za interesującą. A czy czasochłonną? Pewnie że tak: jak każda praca ręczna :) Dopiero jednak na zdjęciach zobaczyłam że niektóre ściegi wołają o pomstę do nieba. Mimo to i tak pozostanie: Laura jest i tak piękna !
Odpowiadając na pytanie Kankanki: Laura ma wymiary 26 x 26 cm. 


Życzę Wam miłego weekendu!

poniedziałek, 18 października 2010

Laura na 95%

Twardo zabrałam się za prace zmierzające ku skończeniu Laury. Przynajmniej w takim stopniu aby móc zabrać się wkrótce za inne robótki. W niedzielę w nocy ukończyłam tę część, około 95% które jestem w stanie zrobić bez jednej nitki: granatowego Kreinika.

Uzupełnię puste miejsca dopiero jak brakująca nitka doleci przez wielką wodę. A na razie można popodziwiać dziury cudnej urody :D

Tutaj zdjęcie nocne pracy: 


A poniżej zdjęcia dzienne, poranne:







Przyznam że żadne z nich nie oddaje urody haftu. Kolory w rzeczywistości są zbliżone intensywnością do zdjęć nocnych. 
Zdjęcia poranne mocno tchną niebieskościami które dominują inne kolory i zdecydowanie przyćmiewają urodę fioletów i intensywnego różu.

Teraz pozostaje mi schować pracę do pudełka i czekać na dostawę Kreinika i zabrać się za przygotowanie do kolejnej pracy :D

piątek, 15 października 2010

Zaproszenie: Świąteczny SAL 2010

Mam znowu zaszczyt zaprosić Was do wspólnej zabawy. Tak jak rok temu zaczęłyśmy wyszywać choinkę w zabawie Choinkowy SAL 2009, w tym roku znowu proponuję zabawę opartą na nieco zmienionych warunkach, choć wciąż świąteczną!

Tematyką zabawy będzie wyszycie DOWOLNEGO, indywidualnie wybranego wzoru w temacie święta oczywiście. Pewnie Wasze kolejki pac świątecznych puchną od prace które 'kiedyś chciałybyśmy wyszyć'. Zatem może czas kolejkę skrócić choć o jedną pracę??? Chcę Wam pozostawić wolny wybór tego nad czym będziecie pracować w tym roku.
Systematycznie, rok po roku będziemy dłubać kolejne ozdoby wspólnie.

Deklaracja zabawy wspólnie oznaczać będzie że postępy prac będziemy publikować na blogu Świąteczny SAL 2010. Szczegóły już są dostępne na działającym i ogólnie dostępnym blogu :)
Oczywiście publikacje na własnych, prywatnych blogach są również dozwolone. Najważniejsze jest aby pokazać na wspólnym blogu choć dwa etapy: początkowy i końcowy. Oczywiście im więcej tym lepiej :)

Miło będzie oglądać prace świąteczne w jednym miejscu. Miło będzie już wkrótce poczuć atmosferę zbliżających się Świąt.

Czasu mamy wystarczająco: nawet projekty większe od ubiegłorocznej choinki mają szansę powstać.
Zachęcam do udziału a jestem przekonana że za kilka tygodni będziemy miały już całkiem sporą grupę prac które cieszyć będą nasze oczy i zdobić domy podczas Świąt Bożego Narodzenia 2010.

Po szczegóły organizacyjne zapraszam już w nowe miejsce.

Gdyby były dodatkowe pytania - zapraszam na maila :)

środa, 13 października 2010

Zaproszenie do świątecznego wyszywania

Mam znowu zaszczyt zaprosić Was do wspólnej zabawy. Tak jak rok temu zaczęłyśmy wyszywać choinkę w zabawie Choinkowy SAL 2009, w tym roku znowu proponuję zabawę opartą na nieco zmienionych warunkach, choć wciąż świąteczną!





Tematyką zabawy będzie wyszycie DOWOLNEGO, indywidualnie wybranego wzoru w temacie święta oczywiście. Pewnie Wasze kolejki pac świątecznych puchną od prace które 'kiedyś chciałybyśmy wyszyć'. Zatem może czas kolejkę skrócić choć o jedną pracę??? Chcę Wam pozostawić wolny wybór tego nad czym będziecie pracować w tym roku.
Systematycznie, rok po roku będziemy dłubać kolejne ozdoby wspólnie.

Deklaracja zabawy wspólnie oznaczać będzie że postępy prac będziemy publikować na blogu Świąteczny SAL 2010. Szczegóły już są dostępne na działającym i ogólnie dostępnym blogu :)
Oczywiście publikacje na własnych, prywatnych blogach są również dozwolone. Najważniejsze jest aby pokazać na wspólnym blogu choć dwa etapy: początkowy i końcowy. Oczywiście im więcej tym lepiej :)

Miło będzie oglądać prace świąteczne w jednym miejscu. Miło będzie już wkrótce poczuć atmosferę zbliżających się Świąt.

Czasu mamy wystarczająco: 72 dni. Nawet projekty większe od ubiegłorocznej choinki mają szansę powstać.

Zachęcam do udziału a jestem przekonana że za kilka tygodni będziemy miały już całkiem sporą grupę prac które cieszyć będą nasze oczy i zdobić domy podczas Świąt Bożego Narodzenia 2010.

Po szczegóły organizacyjne zapraszam już w nowe miejsce.
Gdyby były dodatkowe pytania - zapraszam na maila :)


Do zobaczenia na Świątecznym blogu!

czwartek, 7 października 2010

Ciasto ze spotkania w Białymstoku: śmietanowiec

Witam i o zdrowie pytam. Pytam bo niedługo będzie wielkie odchudzanie ;)
Prezentuję przepis na śmietanowca - ciasto które zawiozłam do Białegostoku na spotkanie. Zdjęć brak - może kiedyś uda mi się sfocić zanim zdąży zniknąć.

 Składniki:
3 paczki ciasteczek Liebnitz (z 52 ząbkami ;)) ew. taka sama porcja innych tego typu
opakowanie gotowego kremu do tortów waniliowy/śmietankowy
mleko zimne do powyższego kremu
puszka słodzonego mleka - gotowana dzień wcześniej 3 godziny (puszka zamknięta) na krem krówkowy
1/2 litra śmietany 36% Łowicz - dobrze schłodzona
2 śmietan-fixy
płatki migdałów do posypania

Opowieść na temat krówkowej masy:
Dużej filozofii w przygotowaniu ciasta nie ma. O ile dzień - kilka dni wcześniej ugotuje się masę krówkową, reszta to 'pikuś'.
Można pokusić się o gotową masę ALE ... ja osobiście (trzy razy) jeszcze nie trafiłam na taką w której nie skrzypiał mi między zębami cukier. A dodatkowo weźcie pod uwagę opinię Eksperta: mój Pan Połamaniec jest krówkożerny i testował często różne masy 'z półki'. I od czasu gdy na wszystkich się zawiódł sam sobie gotuje krówkę. Od razu trzy puszki - na dwa tygodnie starczy ;) Ja wierzę ekspertowi od krówek bo On ma więcej doświadczeń ode mnie.
Krem krówkowy wyciągnąć z puszki i dobrze zamieszać aby nabrał jedwabistej konsystencji - ułatwi to rozsmarowywanie na ciasteczkach.
 
Krem tortowy przygotować wg przepisu, ale bez masła. To czysta hipokryzja bo ciasto nie należy do dietetycznych ale zalecam pominąć masło. Wystarczy tłuszczu w śmietanie. 

Śmietanę  ubić ze śmietan- fixem.

Układać warstwami:
1. ciasteczka - całe opakowanie
2. krem waniliowy/śmietankowy
3. ciasteczka - jw
4. toffi z puszki
5. ciasteczka - jw
6. bita śmietana
7. posypać płatkami migdałów wg uznania
 Zostawić na noc w lodówce, żeby się 'przegryzło'.

Z doświadczenia wiem że zrobienie tego ciasta to kwestia max. 40 minut o ile w tzw międzyczasie należy jeszcze umyć pojemnik i łopatki/rózgę po kremie i następnie ubić śmietanę.


Żaden kłopot a niebo w gębie :D Co Dziewczyny z Białegostoku mogą potwierdzić :)
Nawet nie spróbowałam ostatnio ale cieszę się że Wam smakowało :)

Smacznego!

P.S. Dajcie znać czy Wam wyszło ;)

poniedziałek, 4 października 2010

I już PO

II Spotkaniu w Białymstoku. Buuu....

Madziu i Krzysiu pokłony Wam biję za Wasz trud włożony w organizację! 
I dziękuję za przygarnięcie również mazowszanek ;) 

Było CUDNIE! Dlaczego? Same zobaczcie kto był, co było i jak było. Zaznaczam tylko że poniższe zdjęcia to zaledwie promil tego co się działo przez cały dzień. Oczywiście znowu ocknęłam się gdy skojarzyłam że też mam aparat. Po zrobieniu dokładnie kilkunastu zdjęć znowu poszedł  sobie w kąt.

Będziecie musiały niestety pobiegać po różnych blogach żeby obejrzeć ich trochę więcej :)

Zapewniam Was że w gardle schło od gadania, blablania, okrzyków radości ale i od poważnych rzeczowych rozmów i wymiany doświadczeń!

Tutaj na zdjęciu dwie Anie, Mirka i Emlut i Mela :)

Ania75 kochana Kobieta poświęciła mi mnóstwo czasu na tłumaczenie że nie jestem ostatnia noga w heklowaniu. Chyba z godzinę przekonywała mnie że nie powinnam się  przejmować zaobserwowaną u mnie podczas urlopu dysfunkcją szydełkową. Mam dłubać dalej i ma być dobrze.
No to będę dłubać. I mocno wyciągać jak będzie serwetka okrągła gotowa.
Aniu, podtrzymałaś mnie na duchu! Zresztą jak mogę wątpić skoro Ania nosi na sobie dowody doskonałego władania szydełkiem? Wie co mówi i JUŻ.


Tu poniżej zażarta dyskusja Marty i Yenulki nad meandrami blackworka na podstawie cudnych prac Marty. 

Tu już na spokojnie rozważania nt wyszywania na czarnych tkaninach. 

Wreszcie dwie szalone Babki się spotkały w realu :)
Mela i Ata, voilà


A tu dzieła Aty:  Tildowe Śpioszki, hardanger i frywolitka.  Uwaga: ceramika to dzieło Córci Aty, Ogonka Ani! Niesamowita sprawa!
A Śpioszki się tak rozbrykały że ujeżdżanie lampartów to pikuś. 
Zobaczcie jaki rozmarzony uśmiech wywołał jeden frywolny, różowy królik na buzi naszej biżuteryjnej Mistrzyni Joli
W ogóle zwierzaków była masa, w tym Kot Aty Ani (ha! ależ konstrukcja logiczna..) który leży uwaga na czym?! Zgaduj-zgadula hafciarki :D

Grunt że dopiero teraz się dowiedziałam od Aty że ten sampler na którym rozwalił się kocur wyszyła ...uwaga....  Elisse! Którą Ata ściągnęła na spotkanie :) Nie znałyście chyba Elizy od tej strony :D
Dzięki Krzysi już wiem że panienki groszkowe które wpadły w oko okrutnie stworzyła Małgosia. No i po lewej jeszcze hardanger wystaje i po prawej druciane serwety! Już wiem dzięki Krzysi że serwety zostały wykonane przez Dorkę.


Na koniec relacji MUSZĘ się pochwalić co niespodziewanie otrzymałam: 
Mój pierwszy 'dedupaż' dostałam :) Od Emlut współumęczonej w naszym grupowym sepuku: RR myszowym ;)
Śliczne maki cudnie mi się w kuchni komponują - tu akurat z tegorocznym suszem grzybowym własnej produkcji:


A tutaj, maziaje cudnej urody które Madziula i Krzysia farbowały wieczorami! To chyba będą te 'trumienne' nitki, bo nie ośmielę się z żadnej uciąć ani centymetra....



 Widać przecież że nie gadałyśmy bez sensu ale przede wszystkim uprawiałyśmy wymianę wiedzy i doświadczeń oraz zaklinanie szydełek i igieł. Żeby szybciej śmigały w rękach!


Jejku, jak dobrze że jesteście!!!

Relacja Aty ze spotkania już jest! TUTAJ.