No i jasna sprawa że tak przez 12 godzin to po lesie nie łaziłam albo cały dzień kawy nie piłam przy krzyżówce.
Trochę udało się też podłubać.
Miałam swój plan który zakomunikowałam. Mam i progres. Zaczynam od tego co spędzało mi sen z powiek i powodowało wstręt do innych prac: RR myszowe.
Sama się zgłosiłam, sama się wpisałam, mea culpa, mea maxima culpa. Reklamacje mogę tylko na własne biurko kierować, ale.... wreszcie..... po tylu miesiącach!
Ta dam! Nastąpi wiekopomna chwila!
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
WIELKI KONIEC!
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Wielki koniec jedynego w życiu Round Robin w jakim wzięłam udział!
Oto ostatnia mysza wyszyta.
I nie powiem, wyszywało się całkiem sympatycznie. To dlatego że OSTATNIA to była mysz :)
Kalendarz jutro wróci do Właścicielki. Wiecie ile czasu się plątał po Polsce?
Od grudnia 2008 do września/października 2010 czyli 19 miesięcy wyszywania 12 myszy ..... A niektóre inne kalendarze jeszcze nieskończone! No comments.
Here is the last piece of Round Robin I decided to start with group of friends in December 2008.
It took 19 months to complete calendar with 12 motives dedicated for each month upon the year. I must admit now, once last mice is over I am happy more than ever! That was the easier and the longest project in my cross-stitcher career.
Next time when I will try to look at any RR please remind me (accordingly and roughly) that project!
It took 19 months to complete calendar with 12 motives dedicated for each month upon the year. I must admit now, once last mice is over I am happy more than ever! That was the easier and the longest project in my cross-stitcher career.
Next time when I will try to look at any RR please remind me (accordingly and roughly) that project!
Cieszę się że już jest koniec!
Mój osobisty kalendarz też doleciał, ale brudny jest jak melediabeł i muszę mu jeszcze jakąś dedykacyję dłubnąć. Zatem nie gotowy do pokazywania jest.
Witajcie inne robótki :D