na jaśku, czyli poszewce.
Chwilowo (od miesiąca) spakowałam Novą do poszewki, rozłożyłam warsztat krawiecki. Podjęłam się kilku wyzwań które zmobilizowały mnie do szycia. Co jest dobre, bo przecież trzeba popróbować nowych technik żeby zdecydować czy się je lubi czy nie. Szycie mi przypadło do gustu aczkolwiek wciąż we mnie zbyt mało wiary w siebie. Zbyt powolnie jeszcze działam aby osiągać spektakularne sukcesy. Każdy krok opatrzony jest przemyśleniami, nieprzespanymi godzinami, debatami na głos. I nowymi zakupami (niach, niach, niach :D).
W wyniku jednego ze zobowiązań uszyłam Kicka, w klasycznym, czerwoniastym kolorze. Dostał patriotyczne, białe tło i szare wykończenie. Technika PP oczywiście. Rozmiar: 50 x50, poduszka 40 x 40.
Sam top poduszki szyłam tydzień, w tym jedną noc. Stresy przeżyłam okropne i musiałam sobie PP przypominać od nowa. Latały mi te kawałki białej tkaniny na końcach pasków jak pchły po pustym sklepie.
Muszę coś wymyślić żeby przytrzymywać je do papieru ale na całej powierzchni.
Ostatecznie mikser jak się patrzy.
Tył moim skromnym zdaniem wyszedł tak że p. Rozenek mogłaby się uczyć ;)
A tutaj jak się prezentuje u Obdarowanej.
Kolejne wpisy też będą szyciowe.
O poszewce którą dostałam, o kołderkach dwóch które szyję, o kołderce do której się zabieram, o blokach i SAL SBC 2014. No i może o kocie.
Przykro mi, taki mamy klimat :D
Kto się uczy, ten skuczy, mawiała moja mama. uczenie się robót ręcznych trudniejszych niż wbijanie i wyciąganie igły w tkaninę to męka tantalowa. Kosztuje nieprzespane noce, kombinowanie i robienie różnych rzeczy tylko w głowie. Ileż ja pocięłam w głowie tkaniny, nim zrobiłam niegdyś kołnierz marynarski do sukienki dla trzylatki.
OdpowiedzUsuńAle jak wyjdzie, jak w końcu wyjdzie.... Ileż radochy.
Niestety, są rzeczy, których nie da się tak nauczyć. Trzeba napsuć materiału, bo nawet spruć się nie da. Ot, akwarela na ten przykład.
A Kicuś piękny.
Ania nie bardzo zrozumiałam z tym lataniem tkanin ... a szyjesz na papierze śniadaniowym?? ja jak mi coś lata to przypinam szpilkami
OdpowiedzUsuńDługie i wąskie kawałki na końcach drobnych rządków mi latały :( A szpilkami jak przypinałam to i tak za każdym razem inaczej materiał się układał...
UsuńFiu, fiu :) co za precyzja! Szalejesz i dobrze :)... Ania a o co chodzi z tym kotem? Masz w domu kota?
OdpowiedzUsuńmam, mam i już nawet nie liczę którego ;) wszystkie śpią z Młodym a rano ze mną ;)
UsuńPoducha pełne mistrzostwo. Wygląda jakbyś nic innego nie robiła tylko poszewki na jaski szyła
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie
taaaa.... dobra, dobra - mi tu nie słodzić tylko proszę konstruktywną krytykę uprawiać :D
UsuńAle mi miło :*
Podoba mi się ten panujący u ciebie klimat Aniu. Mikser wyszedł rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńTen mikser to taki z czapki, nie?
UsuńPoducha cudna. Serdecznie pozdrawiam. Jola
OdpowiedzUsuńBo Ty w poprzedmi wcieleniu krawcową byłaś, tylko troszkę Ci się zapomniało. Ale szybko sobie przypominasz :-) Superancka ta poduszka.
OdpowiedzUsuń:* za wiarę we mnie <3
UsuńPiękny robot kuchenny w mojej ulubionej technice! Marzę o takim do kuchni (ale chyba jedynie też mogę sobie go uszyć ;D ). Kolory super - jak w oryginale.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kamila
Kamila, najpierw trzeba zwizualizować swoje marzenia. Szyj a potem będziesz miała w realu :D
UsuńTo teraz kilka słów od "obdarowanej" :P Kiciuś - bo tak Go nazywam zanim znalazł się u mnie w domu też był wizualizowany. To było marzenie mojego M. I 3 lata temu mój M dostał Kiciusia pod choinkę jako makietę przestrzenną w proporcji 1:2 z brystolu(makieta zrobiona przez syna zawierała wszystkie szczegóły!). Był OCZYWIŚCIE czerwony (bo z Kiciusiem to jak z Ferrari - każdy chce czerwone hahaha). Dwa lata temu marzenie zamieszkało u nas w domu - kawowe, bo okazało się, że jak przyszło do detali to największym problemem był wybór koloru :D. Jednak sentyment do czerwonego został i stąd mój - JUŻ MÓJ! poduszkowy Kiciuś czerwieniutki jak wóz strażacki :) Dziękuję Ci Aniu za to, że jednak uszyłaś dla mnie TEN wzór. To jak widzisz nie była żadna podpucha ani inna ściema - 2 lata szyłam dla siebie i …. nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że się poznałyśmy w Warszawie :* Buziaczki i jeszcze raz dziękuję <3 Acha - widok ze zdjęcia dalej ten sam: dalej zimno, mokro, i co spojrzę na okno to się uśmiecham do poduszki:) No i koty dalej mają kategoryczny zakaz ;)
OdpowiedzUsuń