no i bach - po długich przygotowaniach i walcząc z przeciwnościami losu wreszcie się udało i byłam na zajęciach z tkactwa. Wełny ufarbowane, wzór rozrysowany (3 godziny z życia wyjęte !!!) i do dzieła. Mnóstwo obaw ale również radości i niecierpliwości. I po pierwszych zajęciach widać marne efekty..... ale będzie lepiej - wierzę w to mocno.
Strasznie Ci zazdroszczę, sama chętnie bym się tego nauczyła ale u nas nie prowadzą takich warsztatów. Może jakiś kursik pokazany przez Ciebie?
OdpowiedzUsuńAniu - to zapowiada się niesamowice:) Będę tu zaglądała:) Zazdroszczę czasu, ale ja wkrótce też uporam się z wszystkimi sprawami i oddam swojej ukochanej pasji:)
OdpowiedzUsuńSylwia, na kursik pokazywany przeze mnie to mocno za wcześnie :( - jeszcze muszę sporo popraktykować, ale może za jakiś czas :))) .... Adrianno, dziękuję :) z czasem to jest tak że chyba im więcej zajęć tym lepsze wykorzystanie do ostatniej minuty - szkoda czasu na sen. A takie układanie nitek wciąga. Niestety jeszcze wolno mi idzie :((((
OdpowiedzUsuńO matko!a ja kiedyś na jakichś szkolnych zajęciach próbowałam bieżnik zrobić.....dziwna rzecz wyszła...ściągnął się w środku i takim sposobem płaska klepsydra na stół powstała :)))
OdpowiedzUsuńchylę czoła normalnie do samej ziemi i trzymam kciuki
no z tą klepsydrą to chyba fatum - słyszałam że najgorsze jest chyba spionowanie brzegów. Ale nic to - będę się starać żeby mi się to nie przydarzyło jakoś bardzo ekstremalnie.
OdpowiedzUsuńna pewno Ci wyjdzie cudny,iście matematyczny prostokąt!!!
OdpowiedzUsuń