Drugiego, trzeciego, czwartego dnia odbierałam po kilka telefonów dziennie z pracy z różnymi zapytaniami.
Piątego dnia urlopu - piątek - o godzinie 17 otrzymałam "propozycję nie do odrzucenia" abym przyszła do pracy w drugim tygodniu urlopu. Grzecznie odmówiłam, bo miałam już zaplanowany wyjazd. Otrzymałam "informacyjnie" wiadomość że będę miała w związku z tym kilka problemów do rozwiązania...... Po takiej akcji miałam już serdecznie dość urlopu.
Wahałam się czy wyjeżdzać, ale kiedy otrzymałam "propozycję" byłam już pewna: jak nie zmienię klimatu (miejsca wypoczynku) to oszaleję. Pierwszy tydzień był zmarnowany: myślałam i rozmawiałam tylko o pracy. Postanowiłam że drugiego tygodnia nie zmarnuję. I pojechałam z bratem na narty, na Słowację.
Było CUDNIE !!!! Zdjęcia są tutaj: http://annaploch.multiply.com/photos/album/22 Zapraszam !
Spędziłam fantastyczny tydzień wypoczywając: narty, słodkie lenistwo, najlepsze piwo na świecie i luzik :) Żadnych maili, telefonów, sms-ów, choćby się paliło i waliło.... :)
Z urlopami tak bywa..... Ale najważniejsze jest wyjechać. Choćby niedaleko ale wyjechać....
OdpowiedzUsuńDobrze, że wyjechałaś.
Ja szykuję się na urlop 12.02. Już go dostałam:))
Skąd ja to znam... niby wolne od pracy a cały czas w pracy!!!!! podobnie mam... chorowałam miałam mieć wolne ale i tak choć na 3-4 godzinki jeździłam do pracy :(((
OdpowiedzUsuń