Inne miejsca

środa, 26 sierpnia 2015

Świat się kończy

... zgłosiłam swoje ostatnie dwa uszytki do konkursu "Hello Shunshine!"



Skończyłam szyć makatki w lipcu i wtedy napisałam post: TUTAJ. I dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego że pasują do konkursu :D

Mam nadzieję że Quilty Siostry spodobają się jury Wysokiemu :)



poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Biję się z myślami


....ale krótko.
Jaś lubi kolory, przytula się do moich wszystkich prac i oświadcza: "Podoba mi się."
Więc postanowiłam coś dla niego uszyć.
Będzie mała poduszka.
Bardzo kolorowa.
Trzy wersje układu poniżej. 

pierwszy wariant

drugi wariant

trzeci wariant - uporządkowany
Chyba podjęłam już decyzję. Marzy mi się jeden materiał na wykończenie. Muszę zajrzeć do ulubionych sklepów :D

Ta poducha to wprawka do większej, bardzo kolorowej narzutki dla dziecka.

piątek, 24 lipca 2015

Quilty "Siostry"


Będąc u Anny Sławińskiej na zajęciach z longarmem Yuki dopadłam do małego sklepu stacjonarnego Buktole, u Ani na półce. Musiałam, musiałam go mieć od momentu kiedy pierwszy raz zobaczyłam te kolory. Cały charmpack Kaffe Fasset. Mój! Mój ci on!

...mój skarb...
Wszystkie inne plany poszły w las.
Tego samego wieczoru metodą cięcia zrobiłam domowym sumptem charmpack biały, i metodą HST poczyniłam dwie zgrabne kupki kwadratów.

Kombinowałam kilka wieczorów, następnych kilka tygodni zszywałam (!!!!!! life....!!!!!) .
W końcu chyba ze dwa miesiące pikowałam (.... life :( .....).

W tym celu nabyłam zestaw nici Isacord i Coats Dual Duty Plus Multicolor 865.
Isacordem białym pikowałam po białym, a Coatsem po kolorze.

Dziś wreszcie mogę zaprezentować dwa quilty. Niemal bliźniacze, ale jednak różne. Siostrzane. Dla Sióstr.
Z okazji imienin Kingi, moja Siostra dostała swoją sztukę.
A ja z okazji imienin Anny, mam swoją wersję którą wręczyłam sobie już dziś.
Tutaj oba.

Lewy: "Siostry - Ania"; Prawy: "Siostry - Kinga"


 Quilty są inspirowane wzorami z Pintresta - nie znam źródła.
Podpis dla Kingi
Podpis dlaAni

Oba quilty mają formę naściennych makatek. Wielkość to około 50 x 60 cm.

Siostra zadowolona.

Ciekawa jestem jak Wam się spodoba. Ja wciąż od marca nie mogę napatrzeć się na kolory. Uwielbiam tę kolorystykę.

==========
 Zdałam sobie sprawę z tego że Siostry wpisują się w wakacyjny konkurs Hello Sunshine. Więc zgłaszam :)

 Prace już podlinkowane więc teraz tylko czekać na wyniki :)






środa, 1 lipca 2015

Jak żyć???

Czasami nawet to i udaje mi się poszyć. Ale nie ma warunków. No nie ma.
Wszystko się pcha na talerz - nijak obejść ani przeskoczyć.

Jak żyć????

niedziela, 14 czerwca 2015

Jak daleko leży zasłona od narzuty?

Ano blisko. 
Spadła zasłona milczenia i ukazała się narzuta.
Narzuta której historię opisała bardzo szczegółowo Monika Ata na swoim blogu: LINK.

A to mój skromny wkład.
Najpierw powstało pole. Pole długo czekało na zasiedlenie/zarosty. Dumałam, myślałam, kombinowałam jak by tu wierzby zrobić.

 

 Jeździłam z nosem przy szybie samochodowej i oglądałam. Wykombinowałam. I w końcu uszyłam.

A efekt mi się tak spodobał że postanowiłam na statek do Serocka zabrać szmaty. Podczas rejsu cięłam, szyłam.... 
Po zszyciu okazało się że że zbyt mały jest więc musiałam jeszcze doszyć.
Jak już wypikowałam dobrałam się do koralików i machnęłam pole z makami i chabrami.
I dziewannę na łące i motylka.
Praca wyszła oszczędna w wyrazie ale właśnie taka miała być. Taką ją widziałam oczami wyobraźni i taka powstała.

A teraz cała narzuta zagościła już u Danki więc za późno na reklamacje ;)

Czas brać się za kolejne projekty.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Pracowity koniec weekendu

Ostatnimi czasy uczestniczę w samych tajniackich projektach szyciowych. Cokolowiek już uda się po nocach szycia stworzyć idzie w tajniacką dziurę i nic nie mogę pokazać dopóki wszystko nie trafi na swoje miejsce.
A ponieważ czas skurczył mi się jeszcze bardziej od kwietnia, w ogóle zadziwia mnie że jeszcze raz na dwa tygodnie odpalam maszynę.

Długi weekend minąl cudownie: ZERO pracy, ZERO laptopa, nie-ZERO internetu. Nałóg nałóg, nałóg.
Ale odpoczęłam i tak.
Wybraliśmy się nad morze. Jakieś 3 godziny na plaży wystarczyło żebyśmy zapragnęli natychmiastowej zmiany.
Siedzenie na plaży to nie nasza bajka. Ale muszę przyznać że plaża Stogi jest piękna!
 Sobotni upał unieruchomił nas w domu więc dopiero wieczorem wybraliśmy się na melanż po Płocku.
Za to w niedzielę rano... Miałam plan. Wreszcie zabrać się za stojące od jesieni krzesła.
Muszę przyznać że kiedy zobaczyłam 7 sztuk takich krzesełek na śmietnisku poczułam się jak żul: musiałam je przygarnąć. Mój A. jako odważny człowiek poszedł śmiałym krokiem i po prostu  je wyniósł. Pojechały na działkę, a ja obiecałam im drugie życie. Zrobiłam im nowe siedziska i czekają. Aż je odrestauruję.
Pod koniec lata ubiegłego roku wybrałam się z Kajką do Łodzi. I tam zostałam ugoszczona przez Iwonkę z blogu Biel z odrobiną błękitu. Miałam zaszczyt obejrzeć Jej mieszkanie. I ja i mój A. byliśmy pod wielkim wrażeniem. Obydwoje byliśmy zachwyceni wystrojem i funkcjonalnością mebli.
Iwonka udzieliła mi kursu malowania mebli i dała wiele cennych wskazówek co i w jakiej kolejności wykonać. Możecie też tutorial znaleźć tutaj: TUTORIAL.

Zanim z Łodzi dojechaliśmy na działkę do Płocka wyrok zapadł na połowie z naszych mebli: będzie biało!
Zakupiłam farby i ...stały. Do dziś.
Dziś rano uzbrojona w papier ścierny wreszcie odszlifowałam 4 krzesła. Uwierzcie że zdzieranie lakieru papierem ściernym to nie je-bajka. Odkryłam też wszystkim zapewne znaną prawdę: kluczem do sukcesu zdejmowania lakieru jest... ostry, nowy kawałek papieru ściernego.
Zatem podejmując dwa kawałki na jedno krzesło osiągnęłam ostatecznie wynik: 4 wyszlifowane. Nie, nie - idealnie się nie dało. Ale wystarczająco żeby zdjąć lakier w niektórych miejscach do drewna (ok 70% powierzchni) a w niektórych zmatowić tylko.
Tutaj obraz 4 krzeseł, czwarte (z lewej) jeszcze przed szlifowaniem. 


1 stare, 3 odszlifowane

Potem krzesełka odpyliłam. I po kolejnych 2,5 godzinach pomalowałam podkładem. Dokładnie takim jak poleca Iwonka.
4/7 krzeseł z podkładem
 Podkład elegancko wyschnie i za tydzień będę malować białą farbą. Doczekać się nie mogę efektu :)))
No i jeszcze tylko 3 krzesła do odszlifowania....

A gdyby  ktoś się pytał co to za pomieszczenie drewniane do trzymania krzeseł... To domek dla Jasia. Dziadek Janek wnusiowi poskładał. Ale Jasio jakoś nie pcha się do zabawy więc chwilowo przygarnęłam domek (hehe  - pałac raczej) w celu pracowni malarskiej. Idealnie się złożyło....

Domek Jasia

Domek Jasia
Po dzisiejszym dniu i 6 godzinach szlifowania i 2,5h malowania moje ręce mówią: dość. Mam nadzieję że odzyskam formę w tygodniu w następny weekend znowu ruszę z pełną parą do kolejnego etapu.

sobota, 16 maja 2015

Świat się kończy

bo szaleństwo szyciowe "nie-moja-bajka" trwa dalej (po pikowaniu z wolnej łapy).
Właśnie skomponowałam sobie obrazek wielokolorowy krajobrazowy. Dalsza obróbka to pikowanie ale.... krajobraz, rozumiecie?
To jakby stać obok artquiltów.
To jakby...  nie szyć "dziubków".
aaaa.... Z wrażenia nie zasnę choć 3 nad ranem.



niedziela, 10 maja 2015

Nadmiar wrażeń

W ten weekend zalała mnie fala szycia. Aż uwiecznię to postem.

1. Skończyłam szyć kule 3D z heksagonów. Wyjęłam już nawet większość papierków. Jest ładnie a będzie jeszcze ładniej jak naszyję na tkaninę i przepikuję.
2. Uczestniczyłam w zajęciach z pikowania u Wiesi Pawłowskiej (Quilt and Smile) która przyjechała do Warszawy nauczać u Ani Sławińskiej (Szkoła Patchworku).
I wiecie co?
Wiesia mnie przekonała że pikowania z wolnej ręki DA SIĘ NAUCZYĆ! Ba! To wychodzi nawet po pierwszych zajęciach!!!


Bez odbioru, zdjęcia później, bo lecę pikować tę makatkę co mam ją na tapecie już od marca.


wtorek, 28 kwietnia 2015

Poduszka międzynarodowa


powstała z impulsu i potrzeby serca.
W styczniu znowu mnie los rzucił do mojej ulubionej Afryki. Tym razem wylądowałam w najbardziej cywilizowanym miejscu, czyli Johannesburgu.

Nawet chwilę się nie zastanawiając popełniliśmy spacer do centrum handlowego gdzie wpadłam na sklep podobny do naszych Empików. Nie zastanawiając się długo, pobiegłam do magazynów branżowych.
Znalazłam cykl tygodniówek patchworkowych, które wydawane są razem z zestawem materiałów do szycia, import wprost z UK.
Najważniejsze że miały materiały bo akurat do szycia nic ze sobą nie wzięłam.
Zakupiłam (a jakże!!!), przybyłam do hotelu i tu... nastąpił  popis kreatywności.
Nożyczki do haftu posłużyły do ćwiartowania tkaniny (heloł :D) .
Zestaw ratunkowy "mini sew kit" z hotelu posłużył do szycia ręcznego.

Mój mózg miał przerwę w liczeniu po nieprzespanej nocy więc źle skalkulowałam materiał w łączkę i ....nie wystarczyło mi na cały blok tkaniny.
Zatem blok dokończyłam szyć jak przyjechałam do kraju. Sprawiło mi to szycie ręczne dużo radości.


Ponieważ w RPA wreszcie osobiście spotkałam się z Roxaną (kilka miesięcy telefonicznych rozmów...) a ponadto spędziliśmy fantastycznie weekend na niezapomnianej wyprawie do Parku Krugera, postanowiłam że ten blok będzie w sam raz idealny na poduchę dla Niej.

Wypikowałam go maszynowo w szwach, a na brzegach dodałam napisy które mówią o naszej trójce wszystko. Kto, gdzie i kiedy się spotkał. I skąd pochodzi.





W ten sposób powstała pamiątka która powędrowała w marcu do Bukaresztu.

South Africa, bo tam się spotkaliśmy.
Romania, bo to kraj pochodzenia Roxany.
Rok i Poland, bo wiadomo.
Wyszło może i patriotycznie ale... w najgorszym wypadku powędruje do biednych ludzi. Poprosiłam o to Roxanę, gdyby poduszka się nie spodobała.  


Roxana, it was pleasure to meet you and enjoy amazing trip to National Kruger Park. Hope you like gift as souvenir of our great adventure. Enjoy changes coming soon :)


A dla Was kilka zdjęć z naszej "relaksacyjnej"* wyprawy do Parku Krugera, wszystkie autorstwa Roxany. Miłej podróży do jednego ze słynniejszych parków świata.













 I ptaki:






Warto było!

Dobrze że wiosna idzie - doczekać się nie mogę zieleni i równie sielankowych obrazków rodem z kraju. 



* w sobotę 800km w jedną stronę do parku, wypożyczonym samochodem, lewostronny ruch drogowy!!!; 
w niedzielę 600km w drogę powrotną. Padliśmy jak nieżywi....