W ubiegłym tygodniu zaczęłam dłubać mysz dziesiątą w myszowym Round Robin Meli.
Skończyłam ją bagatela po..... tygodniu! Mały wzorek a tyle czasu potrzebował aby z różnymi przerwami go ukończyć. Wygląda tak:
Mysz została wyhefcona na kalendarzu Brzyduli i naprawdę wygląda świetnie. Sprawiło mi dużo przyjemności dziobanie gryzonia. Tym bardziej że część pracy zrobiłam w towarzystwie Madziuli, która gościła na moich działkowych włościach w sobotę.
Pierwszy raz spotkanie miało choć trochę charakter pracy. Obie dziewoje siedziałyśmy nad myszkami i z różną intensywnością przeplataną rozpustą oralną:
- smakową (fonude czekoladowe.....)
- rozmowną
Po skończeniu szczurka szkolnego zabrałam się za kalendarz Bebezet i mam już dolny szlaczek niemal skończony. Tym razem będę wyszywać myszy 'Grzybiarzy".
Powiem szczerze: irytuje mnie myśl, że nawet gdybym poświęcała mniej czasu na zrobienie myszy niż regulaminowy 1 miesiąc, to i tak to nie przyspieszy zakończenia RR, bo jesteśmy potężnie spóźnione.
Obiecałam sobie całkiem głośno i kilka razy: już nigdy więcej RR.
I tu na forum ogłaszam: proszę mnie kopnąć w zadek (ino mocno co bym poczuła i mnie otrzeźwiło!!!) za każdym razem kiedy przyjdzie mi do głowy zapisać się do tego typu zabawy.
Aspołeczna się robię i już. Lubię wyszywać we własnym tempie. A tempo przystosowane do grupy powoduje u mnie rozdrażnienie i paraliż decyzyjny: nie wiem co mam robić w tzw między czasie, nie wiem czy rozgrzebywać zaległe prace czy brać się za nowe. Nie zabieram się za historyczne, bo bieżąca mysz leży. I ostatecznie nie dzieje się u mnie nic.
NIGDY WIĘCEJ Round Robin w moim wykonaniu. Never ever. Przypomnijcie mi.
ja Ci na pewno przypomnę tym bardziej że mamy wspólne śluby "zadkowania" jakby któraś z nas chciała do RR przystąpić :)
OdpowiedzUsuńA wyszywało się w towarzystwie bardzo bardzo fajnie i te oralne szaleństwa taaaa :)
Mysz wygląda ślicznie.
OdpowiedzUsuńoralne powiadacie... fiu fiu ;)
OdpowiedzUsuńmysz piękna, bez względu na to czy Ci się ją chciało wyszywać czy nie :) ja jakiś czas temu żałowałam że się na żadne RR nie załapałam ale chyba mi przeszło ;)
Myszy fajne, przyznaję, ale mnie by końmi nie zaciągnęli... Round robin unikam jak ognia, jak wszelkich klęsk... dla mnie to jak niewola. Haft, to ma być frajda, przyjemność, błogostan... tyle rzeczy w tym życiu trzeba zrobić na czas, na tempo, tyle durnych (no sorry, nieelegancko brzmi, wiem, ale muszę odreagować) przepisów ominąć, zastosować, zrozumieć, wydobyć od innych dokumenty, które miały być gotowe wieki temu... o nie, dokładać sobie tym w robótkach, jak ja tego nie lubię, szczerze, do bólu... ale tu też czasami zwyczajnie się nie da... jakby co, ja Ci przypomnę...
OdpowiedzUsuńTak przy okazji, wyszłam z długiego tunelu i poczytałam sobie hurtem, widać po wpisach... a sama siedzę i kończę haft przy zerowych wyrzutach sumienia, bo mam wolny poranek, kawka, balkon, słońce i robótka tylko dla mnie... życie bywa piękne :-))) Pozdrawiam słonecznie!
Mysz jest piękna.
OdpowiedzUsuńJa co najwyżej mogę poprosic aby mnie też ktoś w zad kopnął gdybym chciała jeszcze raz wziąć udzial w RR.
Teraz biorę udział w pierwszy i ...ostatnim.
Miał juz byc dawno gotowy u mnie, a my chyba w połowie dopiero.
Klęska totalna.
NIGDY WIĘCEJ!!
Fajna mysza:)
OdpowiedzUsuńNo to ja się cieszę, że nie zapisałam się na żadną RRkę;) Haftowanie to ma być przyjemność, we własnym tempie wyszywam, kiedy mam ochotę.
Ale naprawdę trzymam kciuki, żebyś pokończyła te obrazki i miała czas (i ochotę) na własne projekty:)
A z ciekawości spytam, to na ilu RRkach jesteś zapisana?:)
Ja już nie pamiętam, kiedy zaczynałyście. I mimo, że piękne te myszy to aż podskakuję, że nie zapisałam się na RR.
OdpowiedzUsuńTo co napisałaś, to międzyczekanie, to opóźnianie, ta jednakowość by mnie zabiła.
Popukam Ci w czoło jak o RR napiszesz - że masz taki wewnętrzny przymus! Masz to jak w banku.
Zaczynałyśmy w listopadzie ... 2008! Nie pomyliłam się: 2008. Ostatnia mysza miała być wyhefcona w grudniu 2009. I ja mam jeszcze dwie (z 12) do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńBędzie super jak już wszystkie myszy dojadą do Właścicielek, jak już cały kalendarz będzie kompletny. Wtedy na pewno będę się cieszyć :)
Aga, Ania - Szczęściary z Was! Nie żeby RR był jakąś traumą, ale ogranicza pole manewru i mnie osobiście rzuciło się na psychikę.
Sama nie wiem dlaczego się zdecydowałam: chyba dlatego że projekty mam we krwi. I jako osobie o niespożytym pokładzie zaufania "że tym razem będzie pięknie i bez kłopotów" zaćmiło mnie kompletnie. Tak jakby ludzie w projektach xxx mieli współpracować w inaczej niż w projektach IT.
Nic bardziej mylnego! Tak inżynierom, administratorom, księgowym jak i krzyżykującym osobom zdarzają się wyżej spriorytetyzowane zadania, zdarzenia losowe, niechcieje i dni lenistwa. I to wszystko nie pozostaje bez wpływu na projekt.
Ta zabawa uświadomiła mi po raz kolejny że projekt pozostaje projektem niezależnie od jego przedmiotu! I im mniej zależności tym większe szanse powodzenia. I .... jeszcze góra innych. Kiedyś rozprawkę napiszę na ten temat.
Trzymam Was za słowo Dziewczynki - chodzi oczywiście o "zadkowanie" :)
I Wam też przypomnę jak będzie trzeba!
rhianone pisze...
OdpowiedzUsuńooooo, i teraz wiem czemu się na żadne RR nie zapisałam;-)
ale jakiś mały SAL... ja za 2 tyg urlop zaczynam i coś nowego do hafcenia mogło by się przydarzyć...;-)
cieszę się ogromnie, że masz już u siebie mój kalendarz... może już niedługo go dostanę :0 a ja RR lubię, bo jak mam coś zrobić w danym terminie to wiem, że muszę i już, i żeby się waliło i paliło to muszę to zrobić... a jakbym sobie sama robiła to bym robiła i robiła i robiła i strasznie by się to rozwlekło... zresztą i tak się rozwlekło... ale już jest na dobrej drodze do zakończenia :)
OdpowiedzUsuńJa z tych co z takich powodów jak wymieniłaś unikają RR (chociaż zazdroszczę po cichu uczestniczkom).
OdpowiedzUsuńI całe to zło przeze mnie :P
OdpowiedzUsuńMelicja_Samo_Zło :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że skończyłaś już te swoje uczelniane pląsy i teraz popląsisz w nitkach. No i nam to pokażesz!