Inne miejsca

piątek, 29 maja 2009

Archiwum: Budujemy nowy dom (2)


W pracy wzięłam krótki urlop przed zakończeniem kariery (od 1 czerwca zmieniam pracę J), wykorzystuję go więc na nadrabianie zaległości. Wyszyłam dwie myszki kalendarzowe: Ogrodniczkę i Kwiatkową w naszej zabawie.
Ale skorzystałam też z wolnych dni i nieco czasu spędziłam na działce. Od ubiegłego tygodnia postęp prac jest bardzo widoczny!
Została postawiona konstrukcja dachu: w czwartek mieliśmy wiechę i coś do tego ;)

Wiecha


Następnym krokiem było nabicie desek, uszczelnienie papą i nabicie kontrłat. Mamy już zakończony ten etap  J Mamy wyciągnięty komin aż do dachu i widać już gdzie będzie kominek – bardzo mnie to cieszy.

Kominek

Ponadto zrobiłam sobie spacerek wokół posesji i wchodząc na niezagospodarowaną działkę Sąsiada z góry zobaczyłam taki widok. Przyznam szczerze, że zauroczył mnie /ach ta skromność…./

Z działki sąsiada

Ale największą niespodzianką było to co zastałam po weekendzie, podczas którego na działce były moja Mama i Ciocia. Na jednej ze skarp wyrosły piękne, kamienno, drewniane schodki! Dziewczyny włożyły w nie mnóstwo serca i czasu: Mama walczyła z drewnem i łopatą, a Ciocia układała kamyczki.

Kamienne schodki

Dziękuję Wam !

W najbliższy weekend znowu jadę na działkę i już się doczekać nie mogę J
Tak będzie wyglądał widok z tarasu na las.....

Widok z tarasu



wtorek, 19 maja 2009

Archiwum: Budujemy nowy dom (1)


Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa.
Niesamowite jest ja niewiele potrzeba człowiekowi do szczęścia. A wręcz jak bardzo można odpłynąć od codziennych wygód i nadal być szczęśliwym! Kiedyś, na multiply, pisałam już o tym że jest mi "po drodze" do Grabiny, pod Płockiem.

Na działce pod lasem spędziłam ostatni weekend: bez wygód, bez ogrzewania i przy 10 stopniach w nocy. Spod kołderki wyskakiwałam od razu w spodniach. W grę wchodziło tylko mycie zębów. Na szczęście abyśmy nie wystraszyli wiewiórek zapachami własnymi, Koleżanka Monika i KM udostępnili nam progi swej łazienki z cieplutką wodą J Moni, dziękuję ! :*
W piątek zaraz po pracy zabraliśmy się pędem na działkę: gumiaczki, różaneczniki, kwasomierz, w głowie wiedza wyczytana na forach ogrodniczych oraz dużo ciepłych ciuszków i nastawienie na ciężkie warunki na miejscu. Padliśmy wieczorem jak kawki. A w sobotę rano…brrrrr… ziąb ścina z nóg. Nawet herbatka nie bardzo pomagała. Na szczęście rozgrzaliśmy się mocniej biegając od składu budowlanego do bankomatu i z powrotem. Dostawa już dojechała, jak nam doniesiono z budowy 

Potem zamówiliśmy okna. Już za trzy tygodnie będą gotowe do oprawiania! Zaraz po tych radosnych zakupach….. zaczął kropić deszcz. I tak zostało już do wieczora: w różnym natężeniu i intensywnością. Nawet grilla z Moni i KM zrobiliśmy pod dachem namiotu…. Na szczęście niedziela była piękna!

Od samego rana uzbrojona w szpadel, łopatę, ziemie i inne mieszanki udałam się ….. w kierunku karczowania karp po osikach. Jakoś nas tak wzięło, że najpierw zaczęliśmy oczyszczać teren po drzewkach: nakopaliśmy się, narwaliśmy korzeni, a po tym kilkugodzinnym kopaniu mieliśmy serdeczne dość. Tymczasem jeszcze nadal moje piękne azalie nie były posadzone….Wykopałam dołki, zmieszałam 150 litrów ziemi i 80 litrów torfu.
Posadziłam piękne moje azalki: białą, pomarańczową (Glowing Embers) i czerwoną (Fireball). Prezentują się jak na obrazku.
azalie azalia
A w tle… nasz domek ... co ja będę długo opisywać: piękny jest i jest własny: będzie miał salon, kuchnię, łazienkę i sypialnie na pięterku. I taras….ogromny, w stronę lasu !!! Na razie z samego docelowego projektu jest tylko konstrukcja: 

dom 1

a docelowo jedziemy w kierunku poniższego zdjęcia:


Biedronka