Lilu Droga, dziękuję za wezwanie do głosu :) Gdyby nie Ty pewnie do przyszłego tygodnia zwlekałabym z postem.
O czym by tu....
Wróciłam cała i zdrowa, zaprawiona do warunków zimowych jakie nam nastały wczoraj. I choć na każdym kroku czytam że chciałoby się wiosny - (mi też się chce - w końcu działka czeka ;)) to śmiało twierdzę że zima jest piękna i ją lubię :D
O tym że mam niechcieja robótkowego chyba nie muszę pisać. To WIDAĆ. Mam igłowstręt i kropka.
Przed wyjazdem nie chciałam nic zaczynać. Na trzy tygodnie zabrałam pół walizki gadżetów: konia - mojego jedynego UFO-ka. I gazetki z szydełkowymi schematami i aż dwa motki nici. Z kompletem kilku grubości szydełek. No i zaczętą koronkę Aemilia ars.
Nie muszę chyba pisać że nic nie drgnęło. Nawet nie rozpakowałam majdanu. Natomiast nie ma tego złego: zamiast robótkowania wygrzałam się na saunie aż miło. Co drugi wieczór spędzałam w ciepełku. Tego mi było trzeba!
Ponadto, i tu MAM ŻAL do koleżanki Yenulki, że mnie nie uprzedzono! Nie uprzedzono że zabranie ze sobą tylko dwóch książek Szwaji Moniki to za mało na trzy tygodnie. Gdybym wzięła wszystkie cztery i tak pochłonęłabym je jednym tchem. Pewnie kosztem snu.
Zatem snułam się po domu w tym tygodniu z trzecią książką w ręku, do skutku aż skończyłam.
Czwarta aktualnie jest na tapecie. I pewnie do czasu zakończenia jej nie ruszę znowu igłą.
Siłą napędową okazują się być twarde zobowiązania.
Powiedziałam A i od stycznia zaczynam roczny projekt naukowy.
W związku zaś z tym projektem musi mnie ktoś mocno kopnąć w d... i przysposobić do rysunku ręcznego. Celowo pominęłam słowo 'nauczyć' gdyż aby posiąść szlachetną umiejętność rysunku trzeba mieć choć odrobinę talentu. Ja i owszem mam talent! Umiem, a co! Rysować marginesy i szlaczki. Od linijki.
Niestety, sama nie dam rady, nie zmuszę się. Nie cierpię rysunku. Zatem konsekwentnie powiedziałam B i od dziś możecie mi mówić Miszczu: poszłam na kurs rysunku z tymi wszystkimi ambitnymi wilkami które przygotowują się do egzaminów na architektury i inne takie cuda.
Każda lekcja to 4 godziny w niedzielne popołudnia. Dobrze że każdy siedzi z nosem we własnych sześcianach i drzewach i nie patrzy na starą babę co sobie musi językiem w wysiłku pomagać.
Lekcja 1: od dziś umiem narysować krzywy sześcian, podzielić go na małych 8 krzywych sześcianów no i umiem mnożyć te krzywe sześciany przez pączkowanie tworząc krzywego sześcianowego węża.
Pączkowanie jest świetne, bo jak się już pierwszą figurę z mozołem narysuje, to reszta sama leci. No i choć jeden punkt zbiegu jest widoczny i nie trzeba sobie wyobrażać że leży na ścianie w pokoju obok.
Siostra, wiem że tu zaglądasz. Bądź miłosierna i nie komentuj.
Zdolna jestem co? Żeby nie popsuć sobie wizerunku nie pokażę pierwszych elips :D
A w ramach pracy domowej muszę sobie skleić sześcian i narysować go... 15 razy. I najlepszych 5 sześcianów podzielić na 8 mniejszych. Wrrrr... i mam na to tylko tydzień. No, teraz to już tylko 6 dni.
Poza tym mam wyrzut sumienia. SAL needlepointowy, do którego nie dość że nie chce mi się zabrać to do tego nie mam wcale pomysłu jak go zrobić. Cóż, muszę dojrzeć. Obym tylko do tego czasu nie obśmiardła pod górą prac jak każdy rasowy ser.
Idę poszukać jakiejś tektury z do klejenia :P
Miłego tygodnia dla Wszystkich którzy tu jeszcze w ogóle zaglądają i mają do mnie cierpliwość :)
o ja cieeeeeee na nauki się zapisałaś ... i to jeszcze rysunku brrrr no podziwiam koleżankę podziwiam i w dodatku jakie zacne efekty sześcianowe wychodzą :)
OdpowiedzUsuńA co do cierpliwości to uprasza się nie naciągać naszej jak gumy w majtasach plisss i pisać częściej :)
A co do Szwai - cóż nie dziwię się że tak szybko idzie ... ja ją uwielbiam i czekam na kolejną sztukę :)
no jej, ale sześcianiki! Zachwyciło mnie. Patrzę, liczę, mozolę się. Pojedynczego narysuję, nawet bez pomocniczych, ale te niby kubikowe to już wyższa szkoła jazdy. Na wykreślną do domowego inżyniera się udam. Niech mnie podćwiczy. też tak chcę! Pięęęękne to!
OdpowiedzUsuńAniu !!!
OdpowiedzUsuńjak widać,nie taki ten rysunek straszny, albo z Ciebie bardzo zdolna i pilna uczennica !!!
Śześciany posklejasz, a potem gdy już nie będą Ci na zajęciach potrzebne jeszcze możesz je ładnie okleić kolorowym papierem lub materiałam i będziesz miała dekoracyjne paczki pod choinkę. Lub przerobisz je zgrabnie na podełka na prezenty....
Książki Szwaji, rzeczywiście się lekko i szybko czyta, ale jakoś nie zapałałam do jej twórczości wielką miłością.
I uciekam by nie oberwać :):)
No i trzymaj tak dalej :O)
OdpowiedzUsuńJa po politechnice, więc mialam tylko krótką przygodę z geometria wykręślną, ale na takie nauki to ja bym chętnie sobie poszła...o tak, dla przyjemności :O)
Ale gdzie tam, nie dla psa kiełbasa.
Trzymam kciuki za powodzenia w nauce, kibicować będe wiernie.
A SAL, no cóż, ja ugrzęzłam gdzieś ok sierpnia jak nie wcześniej i jakos zawsze mi z nim nie po drodze. Jak juz zasiądę to się wkurzam na tę kanwę, że za drobna do tych nitek i odkladam...już się zastanawiałam czy przypadkiem nie zacząć wszystkiego od nowa...ale jak pomyslę ile już mam, to jeszcze bardziej mi sie nie chce.
I takie błedne koło ;o)
Jak już Aniu poczujesz się pięknie w roli rysowacza sześcianów i innych cudów, to mam nadzieję wykorzystasz to twórczo. Jakiś needlepoint przestrzenny????/
OdpowiedzUsuńMam takiego samego niechcieja od kilku dni, wyplułam się....
Masz racje.. no comments:)) Węże na pierwszy rzut oka ładniejsze i zgrabniejsze niż jednostki. Jak to w życiu:)
OdpowiedzUsuńSister z Wro:)
I Ty to tak od łapki?? Na gładkim papierze?? No cóż - niesprawiedliwie jest na tym łez padole...
OdpowiedzUsuńA Szwai nie czytam - ja ją POŻERAM!! :-DD
Ale jazda...że zacięcie masz to bardzo podziwiam. Że lenia to współczuję nam obu bo do spotkania pewnie nie dojdzie. W końcu z twórczością osobistą miałyśmy zabłysnąć.Jak się zbierzesz w sobie i powróci zagubiona wena to daj znać. Czekam cierpliwie-ale bez przesady-nie próbuj mnie aż tak strasznie.
OdpowiedzUsuńBuziole
Też bym sobie poszła na jakiś kursik - tak dla przyjemności:)) A kursem rysunku coraz częściej czuję się zachęcona: to ulotka, to jakieś ogłoszenie... a teraz Ty:D
OdpowiedzUsuńA Szwaja fajna jest i już!
he he - jak to nie uprzedzałam - mówiłam przecież że wciąga :D
OdpowiedzUsuńdla mnie rysunki boskie same w sobie, z tym że mnie z rysunkiem od ręki nie po drodze - tylko przy linijce potrafię :D
No proszę jakie talenty ujawniasz :). Brakiem weny robótkowej się nie przejmuj, bardzo szybko wróci..
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie Kochana, dobrze Ci idzie, rozbujasz rączkę to w trzy sek. chiński mur trzaśniesz .... buziole
OdpowiedzUsuńa czekaj zapomniałam ... anegdotka
OdpowiedzUsuńkiedyś na geometrii wyk. facet rozanielony przedstawia "cudowną nową perspekt. 100 tysięcy punktów zbiegu" i mówi
... a tak wygląda półprosta ,a tak odcinek itd
siedzi mój koleś trochę taki wczorajszy
- panie mgr ... a rower?
Marita, padłam ze śmiechu :-)))
OdpowiedzUsuńAniu, jak się lata samolotami, to po powrocie trzeba się odezwać, ja tam jestem panikara i lubię jak się podróżnik zamelduje po powrocie :-)
Do igłowstrętu masz prawo, wyszywanie to jest takie coś, że za jakiś czas na pewno coś Cię skusi, na razie czytaj, to też niesamowita frajda!
Dzięki, że napisałaś tego posta, pozdrawiam!
Jeszcze te krzywe sześciany, musiałam zobaczyć rysunek, żeby zrozumieć o co chodzi :-)) Mnie się podobają!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: rasowe sery są bardzo cenione :)
OdpowiedzUsuńPo drugie: nie rozumiem, dlaczego jeszcze nie czytałam nic Moniki Szwaji...
Po trzecie: obśmiałam się i do tej pory mi wesoło, ale to przecież norma, że należy sobie językiem pomagać. Dużo lepiej idzie :)
Poza tym, zazdroszczę, bo ja bym chciała się rysunku nauczyć, ale nie mam kiedy. Na razie. Nawet kupiłam książkę z podstawami dla takich, co to nic nie umieją, ale na razie od kilku lat nabiera mocy urzędowej ;)
Powodzenia w pączkowaniu sześcianów i nakłanianiu do tego elips! Buziak!