Inne miejsca

środa, 18 kwietnia 2012

Na wiosnę tyranko i blogowanko

Utknęłam. No po prostu utknęłam działkowo-grabinowo.
Każdą wolną chwilę spędzam w terenie porządkując ogród po zimie, przygotowując do sezonu. Robię nowe nasadzenia, grabię liście z rabat (spomiędzy kilometrów kory wybieram liście brzozy... czaicie temat???), nawożę. Mam mnóstwo energii i pomysłów.
Oby sił starczyło.
W tym wszystkim nie mam kiedy robótkować :( Nijak nie mogę zabrać się za igłę jak się napielę, namacham łopatą, grabiami i grackami. Do tego taczki i kilometry z ziemią, chwastami i inne. Wiadomo: jak na działce.
Żeby było jasne: nie narzekam!!!!  Daje mi to takiego kopa jak mało co w tej chwili!

Tylko chciałam wyjaśnić że igła nie mieści mi się w kalibrze łopaty. Przepraszam :(


Dzisiaj Koleżanka mi powiedziała że tak już będzie do końca mojego życia. Skoro raz zaczęłam, to już koniec. Potem utrzymanie będzie jeszcze bardziej czasochłonne.... Hmmmm....

A mi jeszcze rano się wydawało że tydzień, dwa obrobię się i już! Usiądę z kawką i będę obserwować jak rośliny rosną.....
Głupia, oj głupia Anka.

Podjęłam decyzję że muszę się wyprowadzić z robókowego bloga z moimi wynurzeniami działkowymi. Bo to nie po drodze ze strategią i taktyką pokazywania wydziobanych prac. A w tym roku działkowych wpisów będzie mnóstwo.
Zatem przenoszę temat działkowy na blog działkowo-ogródkowy.
Będzie miał formę kalendarzowo-kronikarską.  Dość ... szczegółową.
Lubię wracać do wpisów z ubiegłych lat i miesięcy, okraszonych treścią i zdjęciami. Lubię sobie porównać jak bardzo zmieniło się otoczenie o które tak walczę.

I tyle na tę chwilę. Zapraszam do konstruktywnej krytyki i komentowania.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

story z modrzewiowego domku

no i stało się: trzeba było pojechać na działkę i wreszcie rozejrzeć się jak domostwo zniosło zimę.
Przyznaję że nie najgorzej.
  • sikory zeżarły słoninę wywieszoną w mrozy, 
  • znakomita większość roślin przeżyła zimę
  • ta część która jej nie przeżyła wyleci z hukiem
  • ta część co jeszcze się waha też wyleci - nie potrzebuję słabych jednostek
  • kretów/nornic i innych ryjkowców brak (la, la, la!!!)
  • koty się żenią
  • leszczyna kwitnie jako i brzozy 
  • rabarbar wyłazi
  • część krokusów wylazła i przekwitła; inna część dopiero wychodzi
  • cebulice i puszkinie zabierają się do kwitnienia
Zimno było jak skurczybyk. Ale pomimo przeciwności losu i pogody
  • drzewa zostały podcięte 
  • w ramach planowanych czynności dwa tygodnie temu usunęliśmy wielgachną brzozę która położyła się na płocie (oczywiście za pozwoleniem i pisemnym błogosławieństwem organów) 
  • gałęzie popaliliśmy, 
  • filtry i termy przeczyszczone
  • ciepła woda uruchomiona
  • wrzosy przycięte (ale są teraz piękne :) )
  • trawy i inne chaszcze jesienne wymiecione
  • w domu nawet dzięki ciepłej wodzie wstępne sprzątanie zrobione (lodówka!!!!)
  • nowy regał ustawiony
  • stary regał wywieziony
Żeby nie było tak słodko powiem Wam że wymarzłam jak sopel. Zanim w chałupie się rozgrzało (z 6 do 13stopni ;)) nie odstępowałam ogniska gałęziowego nawet na krok. Nie było mowy na początku o takich aktywnościach jak przycinanie wrzosów. Dopiero po południu jakby odwilż przyszła i dało się funkcjonować.
Nie powiem - trochę roboty jest z tymi luksusami i uruchamianiem i zamykaniem domu.
Oczywiście jeszcze sprzątanie całego domu zostało .........
No ale najważniejsze że zaczęliśmy. I Święta Wielkanocne spędzimy w całości właśnie na Grabinie :)))))